Moja droga do pieknej skóry
Moja droga do pięknej skóry – jak jeden zakup odmienił moją codzienność
Czasem przyglądamy się swojej skórze i dostrzegamy na niej drobne zmiany, które z czasem zaczynają nam coraz bardziej doskwierać. Z wiekiem pojawiają się przebarwienia, pierwsze zmarszczki czy niechciany trądzik – nieproszeni goście, którzy niełatwo odchodzą. Znasz to? Ja aż za dobrze. Sądzę, że jest wiele osób, które na różnych etapach życia zmagają się z problemami skórnymi, i dla których każda z tych „niedoskonałości” staje się małym ciosem w poczucie własnej wartości.
U mnie zaczęło się około siedmiu lat temu. Mój organizm przeszedł przez wiele trudnych momentów – stres, choroby, leki. Każdy z tych czynników zostawiał ślad, w dużej mierze na mojej twarzy. Patrzyłam w lustro i widziałam, jak moja skóra się zmienia: przebarwienia stawały się coraz bardziej widoczne, a wraz z nimi znikała moja pewność siebie.
Próbowałam wszystkiego, by jakoś to zmienić. Zabiegi w salonach były pierwszym krokiem, ale – jak pewnie wiecie – niektóre z nich można wykonywać tylko sezonowo. Na przykład kwasy można stosować jedynie jesienią. A co z resztą roku? Szukałam innych rozwiązań, próbując dziesiątek kremów, serum i preparatów z apteki. Na każdy z nich wydawałam krocie, ale efekty były chwilowe, a moja frustracja – coraz większa.



Decyzja pełna wątpliwości
Około trzech lat temu natknęłam się na zestaw: szczoteczka do twarzy z jakimś dodatkowym urządzeniem. Zastanawiałam się: „Czy to w ogóle zadziała?” Z jednej strony ciekawiło mnie, czy to może być coś innego niż wszystkie wcześniejsze próby. Z drugiej strony bałam się, że wyrzucę kolejne pieniądze w błoto. Przecież nie było aż tak źle – tylko przebarwienia. Ale gdzieś w głębi czułam, że jeśli nie spróbuję, to nigdy się nie dowiem.
Poszłam do męża, szukając wsparcia. Byłam już wyczerpana kolejnymi wydatkami na „cudowne” produkty i zabiegi, które nie przynosiły trwałych efektów. Bałam się też, że te urządzenia mogłyby jeszcze pogorszyć stan mojej skóry. Na szczęście mąż znał moją sytuację i widział, jak bardzo przebarwienia wpływają na moją samoocenę. Wiedział, jak niechętnie patrzę w lustro, jak nakładam grube warstwy podkładu, by zakryć koloryt skóry, a efekt końcowy wygląda jeszcze gorzej niż bez makijażu.
Wtedy powiedział coś, co dodało mi odwagi: „To tylko pieniądze. Zamów, najwyżej, jak nie pomoże będziemy szukać dalej.

Pierwsze efekty – zaskoczenie i radość
Pamiętam ekscytację, gdy pierwszy raz użyłam lumi spa i boosta. Nie nastawiałam się na nic spektakularnego – przyzwyczaiłam się do rozczarowań. Ale już po tygodniu zauważyłam pierwsze zmiany. Moja skóra wyglądała lepiej, była gładsza i promienniejsza. Miesiąc później różnica była ogromna. Wyglądałam i czułam się zupełnie inaczej.
Teraz, po trzech latach, mogę śmiało powiedzieć, że to była najlepsza inwestycja w siebie. Dwie technologie lumi spa i boost nie tylko poprawiły wygląd mojej skóry – dały mi coś więcej: pewność siebie. Przestałam sięgać po podkład za każdym razem, kiedy wychodzę z domu. Moja twarz wreszcie wygląda zdrowo, a przebarwienia, które były dla mnie tak wielkim problemem, są teraz znacznie mniej widoczne.

Dlaczego warto czasem zaufać rekomendacjom
Dziś, kiedy ktoś pyta mnie, jak osiągnęłam ten efekt, zawsze wracam do tego zestawu i historii, która mnie do niego doprowadziła. Czasem warto zaryzykować i zaufać poleceniom innych – szczególnie gdy widzimy, że dana osoba przeszła podobną drogę. Dla jednej osoby poprawa wyglądu skóry może być tylko miłym dodatkiem, dla drugiej – rozwiązaniem jej największego problemu.



Może Twoje rozwiązanie też czeka gdzieś za rogiem, w poleceniach innych osób? Czasem warto sięgnąć po coś nowego, nawet jeśli towarzyszy temu niepewność. Przecież nie zawsze chodzi tylko o pieniądze – czasem chodzi o naszą pewność siebie, naszą radość z życia i odbudowę poczucia własnej wartości.
Spójrzcie na moje zdjęcia i powiedzcie sami, czy warto kupić coś z rekomendacji?
Anna Wiśniewska
annamonika630@gmail.com
https://www.instagram.com/anna_wisniewska_szwecja/profilecard/?igsh=Nmd6bnFlbTZrd2li
https://www.facebook.com/anna.perfikowska
